Światowy kryzys nie oszczędził nikogo, jednak szczególnie głęboką ranę zadał branży szkoleniowej. Rok 2009 okazał się dla niej znaczący, gdyż przedsiębiorcy zaczęli poważnie ciąć koszty mniej potrzebnych wydatków, w tym, oczywiście, na szkolenia. Według Centrum Szkoleniowego Structura na taki krok zdecydowało się ponad 70% przedsiębiorstw, skutkiem czego obroty firm szkoleniowych spadły od 30% do nawet 60% w porównaniu z rokiem 2008.
Czy więc można zminimalizować skutki kryzysu?
Z szacunków PIFS wynika, że w 2009 roku w Polsce istniało 2,5 tys. firm szkoleniowych, a wartość rodzimego rynku szkoleniowego w 2007 roku sięgnęła 2,5 mld złotych. Wówczas popyt na szkolenia napędzał wzrost gospodarczy oraz – a może przede wszystkim – dostępne od 2004 roku dotacje unijne. Pomimo tego, rok 2009 był najtrudniejszym dla branży szkoleniowej od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Przeszkolone domino
Kryzys ukazał, iż rozdrobnienie rynku okazało się jego największą słabością, w związku z czym, polskie firmy w pierwszej kolejności zrezygnowały ze szkoleń otwartych (zaadresowanych dla wszystkich), prowadzonych przez małe instytucje szkoleniowe.
Aleksander Drzewiecki, prezes House of Skills, twierdzi bowiem, iż spowodowany kryzysem spadek dochodów uzależniony był od sektora obsługiwanego przez firmę szkoleniową, dlatego właśnie najbardziej ucierpiały instytucje oferujące swoje usługi małym i średnim przedsiębiorcom.
To nie koniec. Apogeum kryzysu ma rzekomo przypaść na rok 2012, gdy zaczną wygasać dotacje unijne, aczkolwiek już w latach 2007-2008 skończyło się finansowanie z Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich i Zintegrowanego Programu Rozwoju Regionalnego. Od tamtej pory upadła niejedna firma, wielu trenerów straciło pracę i choć rok 2010 zasilił branżę szkoleniową kilkoma miliardami złotych ze środków unijnych, spora część firm w branży oferuje usługi albo bezpłatne, albo płatne symbolicznie.
Wśród tych, którzy przetrwali, kryzys znacząco pogorszył wyniki finansowe. Przerzedzone firmy szkoleniowe odnotowały mniejszą ilość klientów, co bezpośrednio przełożyło się na ograniczenie zleceń. Sytuacja prywatnych Trenerów i Coachów wcale nie malowała się żywszymi barwami, ale cel pozostał jeden: pozostać na rynku.
Receptą powinno być zwiększenie konkurencyjności, polegające na dokształcaniu się, szlifowaniu własnych umiejętności czy wdrażaniu innowacyjnych rozwiązań. Innymi słowy: stawianie na szeroko pojęty kapitał ludzki przy jednoczesnej zmianie postawy względem samego kryzysu, nowych problemów, a także wyzwań, jakie rzuciły szkoleniowcom trudne czasy.
Jak twierdzi Piotr Piasecki, prezes PIFS, spiralę błędnych decyzji napędza właśnie niewłaściwe myślenie, iż kapitał ludzki, jako kolektywna siła umysłowa, może być czasowo zredukowana i następnie odbudowana w dowolnym momencie.
Ponadto wydatki na rzecz kapitału ludzkiego ciągle są traktowane jako koszty pracy, a nie inwestycja, co również stanowi tendencję tak niewłaściwą, jak wręcz szkodliwą. Cięcia nie powinny być dyktowane jedynie oszczędnościami, gdyż mogą oznaczać dla firmy utratę cennego kapitału ludzkiego.
PIFS przestrzega, iż redukcja zatrudnienia i ograniczenie wydatków na szkolenia jest tylko pozorną oszczędnością. W rzeczywistości bowiem, proces rekrutacji i szkolenia nowego pracownika jest bardzo drogi (eksperci mówią o kwotach rzędu 10 do nawet 40 tys. złotych), co oznacza, że przywrócenie pracownika wymaga większych nakładów finansowych niż utrzymanie już istniejącego stanowiska.
Mimo to dane PIFS jednoznacznie wskazują, iż niewiele firm zdaje sobie sprawę z tego faktu i tak, np. zaledwie 1/3 przedsiębiorców dokonuje analizy potrzeb szkoleniowych kadry, a tylko co ósmy pracownik w ogóle bierze udział w szkoleniach. Skutkiem tego, niewielka część firm zajmuje się tak ważną w dobie kryzysu budową przewagi konkurencyjnej.
Światełko w tunelu
Trudna sytuacja branży sprawiła, iż firma doradcza HRP przygotowała badanie „EFS – End of Financial Support. Przyszłość rynku szkoleń w Polsce”, które dostarczy polskim szkoleniowcom raport poruszający zagadnienia dotyczące kształtowania się jakości oraz cen usług szkoleniowych po 2012 roku. Dzięki temu, menedżerom łatwiej będzie podejmować decyzje w sprawie nowej polityki HR.
Prezes PIFS podkreśla, że dzisiejszy kapitał ludzki coraz częściej budują ludzie z grupy tzw. knowledge workers (pracownicy wiedzy), wytwarzający obecną i przyszłą wartość dodaną firmy.
Przyszłość wielu polskich firm oznaczać będzie zmianę strategii przewagi kosztowej właśnie na strategię przewagi poprzez tworzenie wartości dodanej, co będzie silnie skorelowane z jakością kapitału ludzkiego, jakim dysponuje firma.
Sięgając po klienta
Próba przetrwania na rynku szkoleniowym oparta na ofercie skierowanej jedynie do firm zlecających szkolenia swoim pracownikom prawdopodobnie nie będzie już możliwa.
Kluczem mogą okazać się wyżej wspomniane szkolenia otwarte (po części dedykowane osobom prywatnym, gotowym z własnej kieszeni zapłacić za szkolenia) oraz zmiana świadomości i podejścia do efektywnej reorganizacji struktur firm szkoleniowych, pozwalającej na elastyczne dopasowywanie się do negatywnych warunków gospodarczych.
Oznaczać to może konieczność zwiększenia nakładów na reklamę, zmianę oferty oraz cenników, a także postawienie na profesjonalnych szkoleniowców.
Charakterystyka branży szkoleniowej utrudnia jednak dobór odpowiedniej reklamy. Z racji błyskawicznego rozwoju Internetu, warto skorzystać z tego nowoczesnego medium, np. reklamując swoje usługi na portalu Treco, który został stworzony specjalnie z myślą o firmach szkoleniowych i Trenerach indywidualnych. Wykorzystanie narzędzi, jakie oferuje Treco, z pewnością będzie korzystne dla wszystkich parających się szeroko pojętym szkoleniem.
Konkluzja jest jasna, aczkolwiek niezaskakująca: skuteczna reklama, większa elastyczność względem zmiennych warunków gospodarczych, a przede wszystkim inwestycje w kapitał ludzki stanowią razem dobrą podstawę utrzymania kryzysu na dystans.
Marcel Kucaj