W Brukseli toczy się kolejna, bardzo ważna, bitwa w walce o swobodę świadczenia usług w Europie. Tylko do dzisiaj można było zgłaszać poprawki do nowelizacji dyrektywy o delegowaniu pracowników. Proces legislacyjny wchodzi w decydującą fazę. Wprowadzenie zmian w obecnym kształcie sprawi, że usługi polskich firm przestaną być za granicą konkurencyjne pod względem ceny, a ich pracownicy prawdopodobnie stracą pracę. Konsekwencje dla polskiej gospodarki mogą być ogromne.
Do 9 lutego w południe można było zgłaszać poprawki do propozycji zmian w dyrektywie o delegowaniu. Chodzi o realizację słów Jean-Claude Junckera, że pracownikom w UE powinna należeć się równa płaca za tą samą pracę w tym samym miejscu. W efekcie polskie firmy działające za granicą zostaną obciążone nowymi ograniczeniami, a ich usługi staną się droższe niż te oferowane przez przedsiębiorstwa lokalne. Jak wynika z badań, już w tej chwili firmy, których pracownicy wykonują usługi w innym kraju niż siedziba pracodawcy ponoszą 29% dodatkowych kosztów[i]. – Propozycja Komisji Europejskiej narusza fundamentalne swobody europejskiego rynku wewnętrznego. Wprowadza zasady, które uniemożliwią firmom usługowym z biedniejszych państw konkurowanie z przedsiębiorstwami z państw starej Unii. Według tej logiki, gdy polskie firmy zaczynają sobie w jakimś sektorze dobrze radzić za granicą, Komisja Europejska stwierdza, że jest to wynik nieuczciwej konkurencji i zmienia reguły w ten sposób, żeby je z tego rynku wykluczyć- podkreśla Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy.
Polska walczy o złagodzenie propozycji KE zwłaszcza w dwóch obszarach. Pierwszym z nich jest zmiana dotychczasowych zapisów o obowiązku wypłacania pracownikowi delegowanemu co najmniej minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w kraju, w którym czasowo wykonuje on pracę. Ma on być zastąpiony obowiązkiem wypłaty wynagrodzenia według wszystkich zasad obowiązujących w danym kraju, landzie czy nawet miejscowości. – Pracodawca będzie musiał zapoznać się ze wszystkimi regulacjami danego państwa, także tymi wynikającymi z lokalnych układów zbiorowych. Takie informacje często w ogóle nie są dostępne, a jeśli już są, to rzadko są tłumaczone na język angielski. Tu wcale nie chodzi o wysokość wynagrodzeń. Z badań wynika, że pracownicy delegowani zarabiają w większości znacząco więcej niż miejscowa płaca minimalna. Problemem będzie skomplikowany sposób naliczania tych wynagrodzeń, odnalezienie się w gąszczu przepisów i narażenie się na ogromne kary. To skuteczna droga służąca do pozbycia się zagranicznych konkurentów z rynku - komentuje dr Marek Benio, autor badań pt. „Koszty pracy w usługach transgranicznych”, przeprowadzonych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.
Drugim spornym obszarem jest maksymalny czas, na który pracownik może być delegowany. Komisja zaproponowała, by delegowanie zostało ograniczone do 24 miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet do 6 miesięcy. Po jego przekroczeniu pracownik będzie musiał obowiązkowo podlegać prawodawstwu państwa do którego jest delegowany. Nie ma także jasności jak dokładnie liczyć czas delegowania, co może prowadzić do niepewności prawnej – pracodawca i pracownik nie będą wiedzieli prawu którego państwa podlega łącząca ich umowa, a w konsekwencji np. jaki jest okres i zasady wypowiedzenia, czy w przypadku sporu do sądu którego państwa powinni się zwrócić.
Eksperci krytycznie o nowelizacji dyrektywy
31 stycznia w Brukseli, na konferencji najbardziej opiniotwórczych europejskich Think Tanków w tematyce delegowania pracowników, eksperci z różnych krajów krytycznie komentowali propozycje Komisji Europejskiej. Dla przykładu Damjan Kukovec – doktor uniwersytetu Harvarda podkreślał, że projektowane zmiany będą newralgiczne dla przyszłości Europy, wzmocnią bowiem nierówności między krajami biedniejszymi i bogatszymi oraz spowodują efekt „kuli śnieżnej”, prowokując kolejne protekcjonistyczne regulacje. Z kolei Zsolt Darvas z instytutu Bruegel, wskazał, że prawdziwym problemem Europy jest nielegalne zatrudnienie. Delegowanie pracowników powinno być traktowane jako element walki z szarą strefą na rynku pracy. Wszyscy uczestnicy debaty wskazywali, że delegowanie pracowników jest zjawiskiem pozytywnym i bardzo potrzebnym Unii Europejskiej. Inicjatorką Konferencji, a zarazem jej moderatorem była Poseł Danuta Jazłowiecka z frakcji EPP, mocno zaangażowana w obronę polskich interesów w Parlamencie Europejskim, działająca aktywnie w obszarze regulacji dotyczących delegowania pracowników.
Wydarzenie okazało się dużym sukcesem. Opinii ekspertów wysłuchało około 100 osób – sala pękała w szwach. Organizatorzy mają nadzieję, że argumenty zostaną wzięte pod uwagę przez europosłów, sprawozdawczynie i autorów projektu. A także na to, że skutki nowelizacji zostaną przeanalizowane dokładniej niż miało to miejsce w przypadku „żółtej kartki” – uruchomionej przez 11 państw członkowskich procedury ostrzegawczej, które zarzuciły Komisji Europejskiej, że jej projekt narusza postanowienia Traktatu. Obecnie projekt jest dyskutowany w ramach Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego (EMPL) oraz równolegle w Radzie Unii Europejskiej. Gdy zostanie zawarty nieformalny kompromis, projekt zostanie przekazany pod głosowanie na zgromadzeniu plenarnym Parlamentu Europejskiego.
Polska deleguje najwięcej pracowników w EU. W 2016 roku było to ponad pół miliona osób. Szacuje się, że zmiany dotkną tysięcy polskich firm usługowych z wielu branż. Od 400 do 800 tysięcy polskich pracowników może stracić pracę.
[i] Koszty pracy w usługach transgranicznych, Dr Marek Benio, Katedra Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, 2016
Źródło: Inicjatywa Mobilności Pracy