Podane przez Eurostat dane dotyczące bezrobocia w marcu nie napawają optymizmem. W szczególności niepokoją statystyki dotyczące pozostawania bez pracy absolwentów. W Hiszpanii co druga osoba do 25 roku życia jest bez pracy. Niewiele lepiej jest w Grecji i Włoszech.
Aż milion młodych osób w Wielkiej Brytanii nie ma pracy. Tak źle nie było tam od czasów Margaret Tatcher. Marnym pocieszeniem jest, że w strefie euro jest jeszcze gorzej. Hiszpania notuje aż 5-milionowe bezrobocie. Ponad połowa młodej generacji nie pracuje. W Grecji młodzi bez pracy stanowią ponad 46 proc., w Portugalii niemal 31 proc.
Jeszcze rok temu młodzi Hiszpanie protestowali przeciwko niskim pensjom – „nie chcemy być pokoleniem 1000 euro” – mówili. Dzisiaj większość z nich chętnie pracowałaby za taką sumę. Ale o pensji 1000 euro mogą tylko pomarzyć.
Jak na tym tle wygląda bezrobocie w Polsce? Według Eurostatu stopa bezrobocia w naszym kraju wyniosła w marcu 10,1 proc. czyli o połowę mniej niż średnia unijna. Zdaniem GUS pracy nie posiada ok. 13 proc. Polaków w wieku produkcyjnym. Wśród młodych stopa bezrobocia wynosi 27,5 proc.
Czy zatem możemy się cieszyć, że jednak „inni mają gorzej, a u nas nie jest aż tak źle”?
Z pewnością warto zwrócić uwagę na fakt, że to co w Hiszpanii czy Grecji popycha młodych do wychodzenia na ulice, w Polsce nie występuje. Wręcz przeciwnie – w ostatnich latach mieliśmy raczej do czynienia ze zjawiskiem zwiększonej aktywności, mobilności i pomysłowości młodych Polaków w szukaniu własnej drogi na przyszłość – uważa Marcin Liwacz, kierownik projektów HR w Grupie HRC
Gdy Polska wstępowała do Unii Europejskiej bezrobocie było znacznie wyższe, perspektywy na znalezienie pracy gorsze niż obecnie. Wiele młodych osób w poszukiwaniu lepszej pracy wyjechało do Wielkiej Brytanii i Irlandii. Dzisiaj te osoby bądź wracają do Polski, gdzie inwestują zarobione za granicą pieniądze, przywożą innowacyjne pomysły na biznes. Duża część została jednak na Wyspach, gdzie założyli bądź sprowadzili rodziny z Polski, kupili domy lub mieszkania korzystając ze spadających cen nieruchomości, zaczęli piąć się zarówno w hierarchii zawodowej jak i społecznej.
Emigracja młodych, czyli zjawisko, którego apogeum mogliśmy zaobserwować w Polsce po 2004 r., teraz z dużą siłą pojawiła się na południu Europy. Hiszpanie starają się wyjeżdżać do pracy do Niemiec, a Portugalczycy do Brazylii. Premier tego kraju namawia wręcz młodych rodaków do emigracji, wierząc, że znajdą lepszą pracę w byłych koloniach.
Nie brakuje też młodych osób z zagranicy, którzy zatrudnienia szukają w Polsce, gdzie powstaje wiele centrów usług wspólnych (shared sharvice centers) zatrudniających osoby z biegłą znajomością języków obcych. Nawet spora część Brytyjczyków i Irlandczyków obawiając się nadchodzących problemów uważa, że lepiej przenieść się do USA, Nowej Zelandii czy Australii niż zostać w kraju.
Można powiedzieć, że młodzi europejczycy dopiero zaczynają rozumieć coś, co młodzi Polacy zdążyli już przećwiczyć na własnej skórze – możliwość radzenia sobie z kryzysem na własną rękę, bez oglądania się na zawsze spóźnioną pomoc skostniałej i zbiurokratyzowanej machiny państwowej. Wychodzenie na ulice może być sposobem zwrócenia uwagi na problemy młodego pokolenia, ale ich nie rozwiąże – komentuje Waldemar Paturej, Prezes Rady Nadzorczej Grupy HRC S.A.
Własna inicjatywa, ciężka praca, wyrzeczenia, niekiedy rozłąka z rodziną, ryzyko porażki w obcym kraju – te wszystkie przeciwności musieli przechodzić młodzi Polacy jeszcze kilka lat temu. Mimo niepowodzeń i trudności, dla wielu z nich tamten wybór okazał się słuszny i dzisiaj to na nich powinni wzorować się protestujący na ulicach Rzymu, Aten czy Madrytu – dodaje szef Grupy HRC.