„Jak podaje serwis Bloomberg, prezes Yahoo odchodzi z powodu nieprawdziwych danych w CV – Scott Thompson, który w styczniu przeszedł do firmy z eBaya, żeby ratować zagrożony portal internetowy, odchodzi ze stanowiska, ponieważ podane przez niego dane na temat wykształcenia okazały się nieprawdziwe. To ciekawy przypadek, który mógłby zdarzyć sie i u nas.
Niezależnie od kraju rynek pracy jest silnie wyczulony na prawdomówność kandydatów. O ile coraz bardziej akceptowane jest, że CV kandydata nie musi być kwestionariuszem jak z policyjnego wywiadu i może zawierać elementy marketingowe, to podane fakty i daty powinny się zgadzać. Z pewną niechęcią, ale i ze zrozumieniem, jest np. w Polsce akceptowane, że kandydaci nie podają daty urodzenia, aby nie narazić się na dyskryminację ze względu na wiek.
Oznacza to też eliminowanie dat pozwalających ten wiek wyliczyć, np. ukończenia studiów. Mimo, że ten anglosaski zwyczaj stanowi pewien kłopot dla rekrutujących, nie protestują. Gdyby natomiast kandydat wpisał fałszywą datę urodzenia, nie mógłby liczyć ani na zrozumienie ani na pobłażliwość. Inny przykład – niektórzy kandydaci pomijają w CV krótsze lub odległe w czasie okresy zatrudnienia.
Mają prawo to zrobić jeśli uznają, że te okresy nie wnoszą nic do doświadczeń, które uznają za istotne dla stanowiska, o które aplikują. To prawo zasadniczo jest uznawane, choć „kwestionariuszowe” tradycje naszych działów kadr powodują, że niekiedy mogą pojawić się niewielkie pretensje w związku z takim, skądinąd logicznym, działaniem. Natomiast podanie fałszywych danych o miejscach pracy, zajmowanych stanowiskach czy zrealizowanych projektach spotka się, słusznie, z jednoznacznym potępieniem i prawdopodobną dyskwalifikacją kandydata.
Nie trzeba jednak złej woli i chęci sfałszowania rzeczywistości, aby mieć wątpliwości co do zapisów w CV. Dylematy mają osoby, które w burzliwych latach 90-tych wykonywały realne zadania w oparciu o umowy, które nieprecyzyjnie opisywały ich stanowiska czy zadania – czy podać „prawdę dokumentu” czy „prawdę prawdziwą”?
Rośnie liczba osób, które dziś wykonują zadania dla znanych z profesjonalizmu firm w ramach formalnych umów z mało znanymi organizacjami outsourcingowymi – czy mogą powołać się na rzeczywistą współpracę z firmą o znanej reputacji, mimo, że w ich formalnych dokumentach nie ma na ten temat wzmianki?
Dobrą radą dla osób wahających, co zapisać w swoim CV jest, aby pisali po prostu to, co potwierdzi były pracodawca lub uczelnia. Większość rozsądnych pracodawców pragmatycznie uznaje za prawdę to, co się rzeczywiście wydarzyło, a nie to, co jest napisane i kandydat może wesprzeć swój życiorys sukcesami, o których ktoś zaświadczy. Jednak w organizacjach przykładających wagę przede wszystkim do formalnego przebiegu procesu rekrutacji, takie postępowanie może być uznane za nadużycie.”
Paweł Gniazdowski
Ekspert zarządzania karierą, szef Lee Hecht Harrison DBM w Polsce