Druga kategoria pozwoleń, wizy nieemigracyjne dotyczą przede wszystkim osób planujących jedynie tymczasowy pobyt na terenie Stanów Zjednoczonych, które jednocześnie zachowują miejsce zamieszkania poza obszarem USA. W tym wypadku, zainteresowani mają prawny obowiązek ubiegania się o wydanie wizy w konsulacie w kraju ojczystym, przy czym samo posiadanie wizy nie gwarantuje jeszcze prawa wjazdu na teren Stanów Zjednoczonych.
Za każdym razem zgodę na przekroczenie granicy wydaje amerykańska straż graniczna przekazując kartę I-94, jako potwierdzenie statusu emigranta na czas pobytu na terytorium Stanów.
Najczęściej o wydanie wizy nieemigracyjnej ubiegają się:
• podróżujący w celach biznesowych lub interesach (wiza B-1);
• oddelegowani do pracy w ramach grup kapitałowych (wiza L-1)
• osoby wykonujące wyuczony zawód – profesjonaliści oraz eksperci (wizy H-1B, H-2A/B, TN, O, P, Q, i R);
• studenci.
Każda z powyższych kategorii wizowych charakteryzuje się podstawowymi wymaganiami, których spełnienie decyduje o rozpatrzeniu wniosku w ramach określonego typu wizy. Dodatkowo, okresowo zdarza się także uwzględnianie tzw. parytetów zawodowych, czyli łagodzenia wymagań w stosunku do danej grupy zawodowej, której niedobór odnotowano na terenie USA.
„Osoba przebywająca na terenie Stanów Zjednoczonych powinna pamiętać, że Urząd ds. Obywatelstwa i Imigrantów prowadzi aktywną i bieżącą kontrolę zgodności prowadzonych działań z celami wskazanymi we wniosku wizowym. Urząd weryfikuje na przykład, czy wnioskodawca istnieje, czy powstałe przedsiębiorstwa prowadzą działalność gospodarczą zgodnie z obowiązującym prawem, czy posiadacz wizy otrzymuje wynagrodzenie i czy świadczy pracę zgodnie z nadanym mu statusem” – mówi Małgorzata Grzelak.
„Kary nakładane na pracodawców w przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieprawidłowości lub niezgodności są bardzo dla nich dotkliwe, zaś pracownikom grozi utrata wizy na podstawie której przebywają na terytorium USA. Od 2009 roku Urząd przeprowadził kontrole u 3200 pracodawców, łączna suma nałożonych kar wyniosła ponad 50 mln dolarów. Poza standardowymi działaniami kontrolnymi, amerykański organ pozyskuje także informacje ze źródeł internetowych, w tym – serwisów społecznościowych” – podsumowuje Małgorzata Grzelak, radca prawny i Partner Europejski w kancelarii Squire Sanders Święcicki Krześniak.