Znalezienie satysfakcjonującej, dobrze płatnej posady tuż po studiach to marzenie chyba wszystkich studentów. Niestety, często okazuje się, że nie tylko wymarzona, ale w ogóle jakakolwiek praca (oprócz branży gastronomicznej i akwizytorskiej) pozostaje poza zasięgiem świeżo upieczonych absolwentów.
Z czego wynika taka sytuacja? Winna jest zbyt duża konkurencja na rynku pracy, nieżyciowe podejście studentów czy może zbyt wysokie wymagania pracodawców? Zdaniem Michała Szaniawskiego, kierownika projektu TEKLA PLUS, promującego postawy przedsiębiorczości w środowiskach akademickich – przyczyna tego stanu rzeczy może tkwić jeszcze gdzie indziej.
„Skończyłam dwa kierunki i teraz jestem bezrobotna”, „za 1200 wolę iść pracować na kasie”, „bez znajomości nie mam szans na dobrą pracę” – w Internecie wprost roi się od tego typu opinii sfrustrowanych studentów i absolwentów. Dlaczego?
Michał Szaniawski: Na to pytanie ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Można oczywiście zwalać winę na samych studentów. Na to, że wybierają kierunki, po których znalezienie lukratywnej posady jest bardzo trudne, że w trakcie studiów nie zaprzątają sobie głowy robieniem praktyk, staży itd. To byłoby jednak zbytnie, a do tego krzywdzące uproszczenie. Bo wystarczy chwilę poprzeglądać fora internetowe, żeby znaleźć opinie diametralnie inne od tych, przytoczonych w Pańskim pytaniu. Sporo świeżo upieczonych absolwentów ma dobrą pracę i całkiem nieźle sobie radzi – i to zarówno po studiach inżynieryjnych, jak i humanistycznych, po których rzekomo znalezienie dobrej pracy jest w Polsce takie trudne.
Skąd więc tyle sfrustrowanych wypowiedzi?
Na pewno nie zwalałbym tutaj całej winy na leniwych studentów. Oczywiście, część młodych ludzi poza zajęciami faktycznie woli spędzać czas w knajpach czy na dyskotekach, obowiązkowe praktyki traktując jak zło konieczne. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że bez zdobycia choćby minimum umiejętności praktycznych w trakcie studiów, potem na rynku pracy może im być bardzo ciężko. Zgodzę się, że w tym temacie powinno się studentów lepiej uświadamiać. Jednak osobiście uważam, że to nie sami studenci są winni.
Więc kto?