Networking nie jest czymś co tworzy się w dwa dni. Kontakty budujemy latami, ale pielęgnowane pomagają nam przez całe życie. Wymieniając się wiedzą i dzieląc doświadczeniem z innymi, otrzymujemy zwrotnie wskazówki, porady, sugestie, czyli pomagamy sobie nawzajem. W erze w której największą wartość ma informacja, networking jest nie do przecenienia. Ten, kto buduje kontakty – zarówno w Internecie jak i poza nim, zawsze będzie miał łatwiejszy start zawodowy niż osoba, która może pochwalić się zaledwie garstką internetowych przyjaciół.
Pozycjonowanie nazwiska
Ostatnim krokiem który ułatwia „zostanie odnalezionym” jest pozycjonowanie. Pracodawcy wprawdzie nie wyszukują kandydatów bezpośrednio przez Google, ale coraz częściej stosowanym narzędziem jest skrinning kandydatów, czyli prześwietlanie jego obecności w Internecie. Jeśli więc chcemy, by potencjalny pracodawca zachwycił się tym, co znajdzie wpisując nasze dane w wyszukiwarkę, musimy zadbać o dobre wyniki wyszukiwania. Dobre, czyli przede wszystkim dotyczące nas, a nie innej osoby o tym samym nazwisku.
Ci, którzy dysponują rzadko występującymi personaliami nie muszą się martwić. Anna Kowalska powinna jednak zadbać o to, by wypozycjonować siebie na swoje własne dane. Jak podkreśla Anna Sikorska – dyrektor AdSeo, „Pozycjonowanie własnego nazwiska nie tylko pozwoli pracodawcy odnaleźć szybko profil kandydata. Wysoka pozycja będzie dowodem na to, że kandydatowi znane są oferowane przez wyszukiwarkę rozwiązania, oraz to, że aplikujący zna i rozumie potencjał narzędzia jakim niewątpliwie jest Google”.
Teraz wyobraźmy sobie sytuację w której szef firmy naszych marzeń, zaczyna szukać specjalisty w naszej specjalizacji. Korzystając z serwisu społecznościowego trafia na nasze dane. Zaintrygowany wpisuje nazwisko w wyszukiwarkę, chcąc sprawdzić, czy może dowiedzieć się nieco więcej na nasz temat.
Trafia na bloga eksperckiego i kilka artykułów, które zostały napisane przez kandydata do różnych serwisów, a które pokazują, że istotnie kandydat ma łeb na karku i zna się na temacie. Wracając do profilu w serwisie społecznościowym, potencjalny szef rzuca okiem na listę znajomych. Widzi wiele osób z branży, swoich kontrahentów a nawet własnych znajomych.
Kilka dni później, siedząc na Twitterze zauważa, że jesteśmy jednym z jego followerów (czyli osób obserwujących jego aktywność mikroblogową). Dzięki temu widzi, że nie tylko znamy firmę, ale również ją cenimy (a przynajmniej znamy szefa – a takie pochlebstwo prawie zawsze działa). Teraz, taki szef nie ma innego wyjścia, jak sięgnąć po telefon i zadzwonić do nas z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną.
Sabina Stodolak
HR Manager
Grupa Adweb