Obecnie coraz bardziej na popularności zyskuje bardziej amerykańsko niż angielskojęzyczny termin „schmoozing for employment”. Sytuacja znana jest już od wieków, aczkolwiek w obliczu aktualnej sytuacji na rynku pracy, zdaje się być bardziej sformalizowanym niż dotychczas miało to miejsce. Coraz więcej firm decyduje się na zatrudnianie osób, które podczas przyjęć, gal, lunchów wcielają się w rolę reprezentanta firmy. Nawiązane kontakty są w dalszej kolejności utrwalane tradycyjnym już spotkaniem biznesowym, w celu szczegółowego omówienia oferty firmy lub ustalenia szczegółów współpracy.
Poniżej autentyczne ogłoszenie jednej z firm eventowych, rekrutującej na takie stanowisko.
Zakres obowiązków: „nawiązywanie kontaktów biznesowych, reprezentacja firmy i naszej oferty w dużych miastach w Polsce, udział w spotkaniach z klientem przy pełnym wsparciu merytorycznym z naszej strony po uprzednim szkoleniu.”
Wymagania:
• jesteś komunikatywną osobą
• bywasz tam gdzie bywać warto i bywać się powinno
• potrafisz odnaleźć się w kontaktach z klientem korporacyjnym
• szukasz dodatkowego, niekolidującego z dotychczasowym zajęcia
• mieszkasz w dużym mieście
• masz kontakty w firmach zlecających organizację imprez.
Korzystając z takich relacji, osoby o wyżej wymienionych zdolnościach mogą reprezentować nawet kilka firm w zależności od zapotrzebowań potencjalnego klienta. Rynek pracy również korzysta z tego rozwiązania. Świadomy siebie, własnej wartości pracownik nie ogranicza się tylko i jedynie do rozsyłania dokumentów aplikacyjnych do wybranych firm czy firm headhunterskich. Coraz częściej korzystamy ze schmoozingu w poszukiwania pracy.
Headhunterzy przekopują serwisy społecznościowe w celach odnalezienia najbardziej odpowiednich i doświadczonych kandydatów na stanowisko. Umiesz sprzedać siebie, będziesz umiała sprzedać również mój produkt. Nawet nudne przyjęcie potrafisz wykorzystać i zagadać ludzi o biznesie, o swoim potencjale. Masz gadane, umiesz się dobrze wkręcić w towarzystwo i wykorzystać to dla swoich potrzeb. Mój były szef, opowiadając w jaki sposób jeden z zacniejszych biznesmenów branży reklamowej zdobył swoją pozycję, twierdzi, że „miał on szczęście znać mnie, a ja posiadałem telefon (jeszcze z epoki, gdy telefony komórkowe ważyły około kilograma), w którym miałem spis przydatnych kontaktów, uruchamianych w razie konieczności”. Aktualnie służą temu takie narzędzia jak spotkania biznesowe, targi pracy i kariery, serwisy społecznościowe, fora dyskusyjne (GoldenLine to pasja, kontakty, wiedza i doświadczenie kilkuset tysięcy osób aktywnych zawodowo…, LinkedIn wzmacnia i rozszerza twoją siatkę zaufanych kontaktów… ).
W obecnej sytuacji musimy mieć się na baczności. Wszyscy specjaliści są interesującym kąskiem, wystawionym na łatwy żer headhunterów.
Autorem artykułu jest Ewelina Noga
Źródło: artelis.pl